Kilka miesięcy temu spotkałem się z Panem Prezesem Zarządu przedsiębiorstwa produkcyjnego. Organizacji wytwarzającej metalowe wyroby gotowe na zamówienie klientów, średniej wielkości, tj. osiągającej przychody roczne na poziomie ok. 100 mln złotych.
Z rozmowy wynikało, że przedsiębiorstwo wykorzystuje kilka aplikacji informatycznych, którymi posługuje się w codziennym zarządzaniu. Nie umknęła mojej uwadze przewijająca się nuta niezadowolenia Pana Prezesa z obecnej sytuacji i ograniczeń, które stwarzają obecne rozwiązania informatyczne.
Specyficzne wymagania
Po dłużej rozmowie Pan Prezes oznajmił, że chciałby zmienić istniejący stan rzeczy i w tym celu już od kilku lat (sic!?) poszukuje nowego systemu informatycznego, który jak zrozumiałem, powinien spełnić „ich specyficzne wymagania”. Niestety, ponoć takiego systemu nie ma, a sprawdzili już wiele. Na moje pytanie, co jest tak specyficznego w jego organizacji, że nie ma systemu, który spełniłby jego oczekiwania, odpowiedział: no wie Pan, jesteśmy elastyczni, spełniamy indywidualne wymagania klientów, robimy to czego nie robią duzi, a te systemy nie planują produkcji jak byśmy chcieli, nie rejestrują produkcji dość dobrze, nie wspomagają produkcji projektowej… A przecież taki system kupuje się na wiele lat i musi wspomagać nas nie tylko dzisiaj, ale także jutro, gdy będziemy jeszcze większym przedsiębiorstwem.
Opisana sytuacja skojarzyła mi się z obecnie trwającym okresem komunijnym oraz zwyczajem kupowania prezentów dla dzieci, w tym najbardziej popularnego – roweru. Coś o tym wiem, bo sam właśnie rower w tym celu nabyłem. Miałem w głowie trzy parametry, które powinien spełnić rower, przy czym najważniejszym była możliwość dosięgnięcia do pedałów niskiej, drobnej dziewczynki. Pan sprzedawca w sklepie zdziwił się, że nie kupiłem roweru jak inni, tzn. z wieloma opcjami i bajerami, a przede wszystkim takiego, który starczyłby dziewczynce na wiele lat bo przecież zaraz wyrośnie i rówieśnicy będą się śmiali z jej małego roweru, a jej samej będzie niewygodny…
Niepraktyczna praktyczność
W tym miejscu zaryzykuje stwierdzenie, że my Polacy lubujemy się w „niepraktycznej praktyczności”. Bo przecież co z tego, że dziecko nie dosięga palcami do pedałów w rowerze i musi podjeżdżać pod krawężnik, żeby się nie przewrócić, ważne żeby starczył na wiele lat. I podobnie z systemem. Co z tego, że system nie jest dla mojego przedsiębiorstwa. Jest nieergonomiczny i ma kilkaset funkcji, z których wykorzystam tylko 10%, a i tak tylko ze wsparciem Excela, ważne że starczy na lata, a może do końca istnienia przedsiębiorstwa, a przynajmniej na tak długo, że nie będą musiał się tym więcej przejmować.
Przedsiębiorco, nie szukaj „Świętego Graala”. On nie istnieje. Nie ma najlepszego systemu na zawsze. Skróć proces wyboru. Skoncentruj się na wdrożeniu. A za pięć lat zacznij zastanawiać się na nowo, co można zmienić lub wymienić.
PS. Pan Prezes zrozumiał, że musi zmienić podejście. Pogodził się z faktem, że dobry system to ten, który realnie zrealizuje 70% jego potrzeb. Resztę, niezależnie od systemu i tak załatwi Excel Management System.